sobota, 24 maja 2014

Tytułem wstępu

Jestem zodiakalnym bliźniakiem.
Co to znaczy? Otóż mam sto pomysłów na minutę, mnóstwo zainteresowań i coraz mniej czasu na to żeby poświęcić się wszystkiemu czemu chciałabym się poświęcić.
Rozdarta między rodziną, pracą i wszystkim co ważne próbuję nie zwariować, choć mój mąż twierdzi,że na to już zdecydowanie za późno :)
Być może.
Faktem jest, że jestem pozytywną wariatką, która chciałaby zarażać swoimi pasjami wszystkich dookoła. Czasami mi się to udaje, czasami nie. Przecież gdyby wszystko układało się po naszej myśli życie byłoby piekielnie nudne, prawda?

Moja rodzina to tzw dwa plus jeden plus pies :)



T. - ojciec i mąż, zapalony modelarz, wielbiciel pociągów, weekendowy wędkarz i etatowy maruda.Nasz osobisty fotograf (choć ciężko go przekonać do robienia konkretnych fotek).  Fan Sheldona Coopera i Króla Juliana. Ostatnimi czasy okazał się całkiem dobrym kucharzem.

Juluśka - nastolatka pełną gębą, pyskata jak trzeba. Co rusz zauroczona innym zespołem/wokalistą (przeszłyśmy etap od Hanny Montany, przez Selenę Gomez i 1D do (o zgrozo!) Bibera. Zarażona przez rodziców miłością do książek i byciem niepokornym człowiekiem. Uzależniona od TVD, The Originals i Supernatural oraz rozmów telefonicznych.

Moi - matka, żona, w pracy "pani, która wszystko załatwi". Nie potrafię żyć bez książek. Uwielbiam nowości. Każda nowinka to okazja do podzielenia się nią z rodziną, grupą przyjaciół, rzeszą znajomych. Lubię gotować i piec, choć ostatnio niestety mam na to coraz mniej czasu.
Do znudzenia chaotyczna i zakręcona. Zazwyczaj na bakier z tym co utarte i co wypada. Marzę o dniu, w którym jedynie dziecko zadeklaruje, że zaczęło słuchać prawdziwej muzyki (wszystko co nie jest boysbandem, biberopodobnym chłamem i nastawionym na piszczące nastolatki wytworem) mając nadzieję, ze tą muzyką nie będzie hip hop (nie żebym miała coś przeciwko, ale słabość do rockowego brzmienia bierze górę nad rozsądkiem)
Choleryczka do szpiku kości. Płaczę na filmach, ślubach, urodzinach, nawet świetna klimatyczna piosenka potrafi doprowadzić mnie do łez. Taka sytuacja ;-) .
Łatwo mnie do siebie zrazić, równie łatwo potrafię wybaczyć jeżeli tylko wiem, że przeprosiny są szczere. Z cichym przyzwoleniem małża kocham się w jedynym prawdziwym marines - Leroy'u Jethro Gibbsie ;-)

Skąd pomysł na bloga?
Otóż ubzdurałam sobie, że mam coś do powiedzenia. Może nie tyle mam coś do powiedzenia co poczułam potrzebę dzielenia się moimi opiniami, tym co mam do powiedzenia z innymi. Ot po prostu.
Mam nadzieję, że kiedy już ktoś tu zajrzy to zostanie na dłużej. Będzie mi bardzo miło.

Zatem proszę wejdź, rozgość się, poczuj się jak u siebie. Ja skoczę zaparzyć espresso i powiem Ci coś ciekawego :)




Brak komentarzy: