Bursztynowa komnata
Steve Berry
tłumaczenie: Cezary Murawski
tytuł oryginału: The Amber Room
wydawnictwo: Sonia Draga
rok wydania: 2006
ISBN 9788389779458
liczba stron: 495
Rachel Cutler, sędzina z Atlanty, kocha swą pracę i dzieci, oraz pozostaje w uprzejmych stosunkach ze swym byłym mężem, Paulem. Lecz wszystko się zmienia, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach umiera jej ojciec, zostawiając po sobie trop do rozwiązania tajemnicy, jaką są losy Bursztynowej Komnaty. Jak głosi legenda i niektóre źródła historyczne, skarb został przejęty przez nazistów po napaści Związek Radziecki. Rozpaczliwie pragnąc dowiedzieć się, kto jest odpowiedzialny za śmierć jej ojca, i chcąc odnaleźć Bursztynową Komnatę, Rachel wraz z byłym mężem udają się do Niemiec. Wciągnięci w zdradliwą grę z zawodowymi mordercami, Rachel i Paul są zmuszeni stawić czoła potędze chciwości, władzy i historii. Powieść luźno oparta na faktach historycznych.
Już tak mam,że wszelkie książki zaliczane do tegoż gatunku porównuję z Danem Brownem i Tomem Knoxem, autorami, których mogłabym czytać nieustannie. I niestety w przypadku "Bursztynowej komnaty" to porównanie wypadło naprawdę blado.
Moim skromnym zdaniem to jeden ze słabszych thrillerów z elementami historycznej zagadki jakie zdarzyło mi się czytać. Bohaterowie są sztuczni i choć autor miał pomysł to zabrakło mu czegoś, co sprawiłoby,że postacie nabrały by trójwymiarowości i realizmu..
Akcja wydawała się być sztucznie przeciągana i zbyt poplątana. Brakuje spójności między tłem historycznym związanym z zaginięciem komnaty i wydarzeniami stworzonymi na potrzeby książki.
Byłam zawiedziona, bo naprawdę spodziewałam się czegoś zdecydowanie bardziej wciągającego. Temat Bursztynowej komnaty to temat rzeka. Legendy krążące wokół tego jantarowego cudu można by wykorzystać na setki różnych sposobów lecz autorowi jakby w trakcie powieści zabrakło finezji. Znalazło by się kilka zwrotów akcji, które zapowiadają się ciekawie. Niestety tylko zapowiadają...
Ostatecznie brakuje jakiegoś wielkiego bum na końcu. Grande finale lub jak ktoś woli zakończenia z jajem.
Dodajmy do tego jeszcze jakość wydania. Mnóstwo literówek, błędy stylistyczne co zdecydowanie odstręczało mnie od czytania.
Gdzie korekta ? Pytam. Kiedyś istniało coś takiego jak errata. W przypadku "bursztynowej komnaty" ów wykaz błędów miałby pewnie formę całkiem sporej broszurki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz